sobota, 4 lutego 2012

Ludzie

Chyba każdy miał kiedyś ochotę kogoś zabić, możecie się do tego nie przyznawać, ale wiem, że tak jest.
Ja akurat przebywam codziennie z takimi ludźmi, że często mam taką chęć.
Otóż jestem indywidualistą, nie robię tego co wszyscy, nie wyglądam jak wszyscy, nie mówię tego co wszyscy. Jak się możecie domyślić w naszym kraju nie jest to przyjmowane zbyt dobrze, zaraz ktoś skomentuje, że gówno wiem o tym jak jest na świecie i potrafię tylko narzekać na Polskę... Błąd, byłem w kilku krajach dosyć długo, najdłużej we Francji, mogłem wyjść ze znajomymi z zaplecionymi warkoczykami, jeździć na monocyklu, nawet ubrać się jak dziewczyna i wszyscy wiedzieli, że sobie robię jaja i śmiali się ze mną. Niestety, u nas tak nie jest... Tutaj kilka historyjek z życia wziętych.


1. Na wstępie: tańczę z ogniem, dokładniej z Poi i kocham to, tańczę wszędzie gdzie mogę, czasami też tam gdzie nie mogę. A teraz do rzeczy. Na zajęciach z wf'u zaliczyłem wszystko na najlepsze oceny, jako że zostało mi 40minut, poprosiłem nauczyciela o pozwolenie na wyjście na korytarz potańczyć. Wyjąłem poi i ledwo co skończyłem pierwszy ruch i rozpoczęła się dłuższa wymiana zdań
-Stary, nudzi ci się w domu, co? Nie stać Cię na porządnego kompa? (tutaj wybuchnąłem śmiechem)
-Pogięło cię już do reszty? nie zamierzam grać na kompie, nie kręci mnie to.
-Bo masz jakiegoś chujowego kompa i tak tylko mówisz. (gwoli ścisłości, mój komputer jest do grafiki 3d, nie muszę chyba więc mówić jak mnie to rozśmieszyło?)

-A co mi da granie?
-A co ci da tańczenie?
-W cholerę dziewczyn i kasę.

-Taa... ale ile niby zarabiasz?
-Za 20min tańczenia 300zł średnio

-A ja mogę być też testerem gier... 
 I tak sobie to trwało... Nie ma to jak rozmowa z idiotami na dobry początek dnia.

2. Druga sytuacja była trochę mniej inwazyjna, ale widać nastawienie naszego społeczeństwa, otóż poszliśmy z koleżanką do sklepu na szczudłach, do większości okien w blokach byli poprzyklejani ludzie z poważnymi minami jakbyśmy chcieli im coś zrobić...  Tylko dzieci jakoś się potrafiły tym cieszyć, ale zaraz rodzice je zabierali od nas...

3. Chyba oczywisty problem "innych" ludzi, dresy... Ile to razy słuchałem tego, że jestem kobietą i innych dziwnych tekstów... O ile jednego-dwu dresów na otwartej przestrzeni mijam obojętnie, to jedna sytuacja była dosyć niemiła.
Wracałem autobusem późną porą, jako że nie miałem biletu a wszystkie kioski były już zamknięte, zacząłem chodzić po tym cudownym wehikule pytając pasażerów o bilet, w pewnym momencie jakiś gówniarz do mnie się drze wytrzeszczając oczy "nie ma bileta", może nie wytrzeszczał specjalnie, ale źle to odebrałem, miło poprosiłem, żeby powtórzył, po czym się odwalił ode mnie i zaczął się ze mnie śmiać z dziewczyną, olałem gościa i zająłem miejsce, chwilę później ten typ wstał i poszedł do kumpla, rozejrzałem się, a calutki autobus był wyładowany dresiwem, ponad 20 chłopa. To było całkiem osobliwe doznanie...

Zapewne niebawem wrócę do opowiadania takich historyjek, ale póki co wystarczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz